poniedziałek, 9 września 2024

Lekarstwo na smoki – „Smoczy Paryż” Joanna Sfara i Tony’ego Sandovala

Jedno trzeba mu przyznać: Komiks zaczyna się od ciałopalenia (przez smoka), a później tempo nie ustaje. Tak, ma to także coś z obrządku. Jesteśmy wszak świadkami wartko opowiedzianej legendy, a każda legenda to dziś niczym święty obrządek. Bo ile dziś znacie świetnych historii, które warto by później opowiedzieć?

I tak obrzędowe jest okładanie się po twarzach w mistycznych burdelach, na ulicach, w zakamarkach, w kanałach, lochach, kościołach, i na polach (zob. il. 2). Siekanie mieczem przez głowy, ramiona, brzuchy i szyje. „Do stołu! Do stołu! Dajcie nam krwi!”, towarzyszy im muzyka i śpiew.

Ale ta historia zaczyna się także od miłosnego wejrzenia, którym później nie będzie końca. Piękny młody smok dotyka miecza (tak, miecza!; skończcie z tym Freudem, bo nawet u niego cygaro to czasami tylko cygaro!) śpiącego rycerza. Ten budzi się i – zamiast uderzyć w ślinę ze smokiem – rani go. W tak wywiązanej walce zabijają się obaj – we wspomnianych powyżej pożogach (zob. il. 1). Miłość zabija przecież – w przenośni, a czasem i w rzeczywistości. „W naturze nie mamy innej broni poza tą magią, która wywołuje miłość” (s. 30).

il. 1: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 4 (fragment).
 

To historia o smokach i ludziach opowiedziana przez smoki i ludzi smokom i ludziom. Materia tego fantastycznego świata utkana jest z łuski, pięści, łzy i kamienia. „Jak powiedział apostoł Gerfaut, tkanina świata jest tkana w snach smoków” (s. 37). O ile mogą spać. Bo gdy zostaną wybudzone, pogrążają świat w apokalipsie (zob. il. 4), dopóki nie złoży się im ofiary.

il. 2: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 16 (fragment).
 

Wszyscy to znamy, choćby z opowieści o szewczyku Dratewce i smoku Wawelskim. A jednak para twórców w osobach Joanna Sfara i Tony’ego Sandovala daje nam historię żywą, płynącą i ziejącą siłą narracji przez wieki, które łączy (ta para) i swobodnie się między nimi porusza. Ale „zawsze zjawi się ktoś, kto przeszkodzi ci się bzykać!” (s. 32). Bo jak to w światach Sfara i Sandovala już bywa – są tu i sex-appeal, i negliże, i bijatyki, i krew, i muzyka, i baśnie. Dobra, jest i Freud. Bez niego tych dwóch artystów żyć nie potrafi. Kto się jednak spodziewa lasu penisów i pasma wzgórków łonowych (jak choćby w Mroku w różu), ten srogo się zawiedzie. Ale może zostanie nagrodzony czymś innym...

il. 3: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 63 (fragment).
 

Jest więc ich Paryż nie tylko „siedliskiem przedwiecznych” i współczesnych, ale i pewnych głęboko zakorzenionych metafor, ba, archetypów (by od Freuda uciec do Junga). Średniowieczni rycerze zmieniają się w żandarmów-woźnice-kapłanów, hawajskie królowe – w smoczyce-diablice-dziwki.

Co może ocalić ten świat? – święty Michał? syrena? mnich? A może... Nie, sami musicie się dowiedzieć.

il. 4: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 85 (fragment).
 

Dynamice opowieści odpowiada dynamika kadrów; dynamice nastrojów – dynamika barw.

Warto.

Arkadiusz Łuba

Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, tłum. Wojciech Birek, timof comics, Warszawa 2024, cena okładkowa 99,- PLN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz