Jedno trzeba mu przyznać: Komiks zaczyna się od ciałopalenia (przez smoka), a później tempo nie ustaje. Tak, ma to także coś z obrządku. Jesteśmy wszak świadkami wartko opowiedzianej legendy, a każda legenda to dziś niczym święty obrządek. Bo ile dziś znacie świetnych historii, które warto by później opowiedzieć?
I tak obrzędowe jest okładanie się po twarzach w mistycznych burdelach, na ulicach, w zakamarkach, w kanałach, lochach, kościołach, i na polach (zob. il. 2). Siekanie mieczem przez głowy, ramiona, brzuchy i szyje. „Do stołu! Do stołu! Dajcie nam krwi!”, towarzyszy im muzyka i śpiew.
Ale ta historia zaczyna się także od miłosnego wejrzenia, którym później nie będzie końca. Piękny młody smok dotyka miecza (tak, miecza!; skończcie z tym Freudem, bo nawet u niego cygaro to czasami tylko cygaro!) śpiącego rycerza. Ten budzi się i – zamiast uderzyć w ślinę ze smokiem – rani go. W tak wywiązanej walce zabijają się obaj – we wspomnianych powyżej pożogach (zob. il. 1). Miłość zabija przecież – w przenośni, a czasem i w rzeczywistości. „W naturze nie mamy innej broni poza tą magią, która wywołuje miłość” (s. 30).
il. 1: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 4 (fragment). |
il. 2: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 16 (fragment). |
Wszyscy to znamy, choćby z opowieści o szewczyku Dratewce i smoku Wawelskim. A jednak para twórców w osobach Joanna Sfara i Tony’ego Sandovala daje nam historię żywą, płynącą i ziejącą siłą narracji przez wieki, które łączy (ta para) i swobodnie się między nimi porusza. Ale „zawsze zjawi się ktoś, kto przeszkodzi ci się bzykać!” (s. 32). Bo jak to w światach Sfara i Sandovala już bywa – są tu i sex-appeal, i negliże, i bijatyki, i krew, i muzyka, i baśnie. Dobra, jest i Freud. Bez niego tych dwóch artystów żyć nie potrafi. Kto się jednak spodziewa lasu penisów i pasma wzgórków łonowych (jak choćby w Mroku w różu), ten srogo się zawiedzie. Ale może zostanie nagrodzony czymś innym...
il. 3: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 63 (fragment). |
Jest więc ich Paryż nie tylko „siedliskiem przedwiecznych” i współczesnych, ale i pewnych głęboko zakorzenionych metafor, ba, archetypów (by od Freuda uciec do Junga). Średniowieczni rycerze zmieniają się w żandarmów-woźnice-kapłanów, hawajskie królowe – w smoczyce-diablice-dziwki.
Co może ocalić ten świat? – święty Michał? syrena? mnich? A może... Nie, sami musicie się dowiedzieć.
il. 4: Joann Sfar, Tony Sandoval: Smoczy Paryż, s. 85 (fragment). |
Dynamice opowieści odpowiada dynamika kadrów; dynamice nastrojów – dynamika barw.
Warto.
Arkadiusz Łuba
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz