wtorek, 23 listopada 2021

Nie mieści się w głowie – „Obwód głowy” Włodzimierza Nowaka wciąż aktualny

   Kiedy sięgnęło się po książkę Włodzimierza Nowaka Obwód głowy i zaczęło ją czytać, trudno odłożyć ją na bok. Wciąga. Wciąga rzeczowym tonem opowieści, prostotą (a przy tym nierzadko głębokością) zdań napisanych przez samo życie, fascynacją dla ludzkich losów – choć trudnych, to prawdziwych. „To książka o sprawach, które nie mieszczą się w głowie”, pisze Nowak w Zapiskach z podróży z »Obwodem głowy«: „I o tym, jak po nich żyć”.

   Z książką tą dotarł przed kilkoma dniami do stolicy Niemiec (także w tym mieście pierwsze z niej czytanie u zachodnich sąsiadów miał przed ponad dwunastoma laty – w Federalnym Ministerstwie Spraw Zagranicznych) na festiwal Polsko-Niemieckie Forum Literackie UNRAST Berlin. Spotkanie z autorem, zatytułowane „Ryzyko ucieczki”, poprowadziłem 18. listopada 2021 r. w Maschinenhaus w Kulturbrauerei przy Knaackstraße 97 (zob. fot. 1).

   Trudno zapomnieć te paręnaście losów ludzkich wpisanych w polsko-niemiecką historię pogranicza. Losy protagonistek i protagonistów Nowaka są tak indywidualne i specyficzne, jak indywidualna i specyficzna może być historia jednostki. Ich generalizujący paradoks polega na tym, że podobne doświadczenia – wyrosłe na kanwie drugiej wojny światowej, ucieczek i wypędzeń, zimnej wojny i upadku muru berlińskiego – spotkały wiele tysięcy ludzi.

fot. 1: od lewej: prowadzący Arkadiusz Łuba i reporter Włodzimierz Nowak podczas spotkania pt. „Ryzyko ucieczki” w ramach festiwalu Polsko-Niemieckie Forum Literackie UNRAST Berlin, 18.11.2021 r.

   
„[...] Pytam, czy wiedzieli, że za nielegalne przekraczanie granic grozi areszt?
— Myślałem, że wszyscy zdają sobie sprawę, jaka jest sytuacja w Afganistanie, i że będą nam pomagać, a nie aresztować.
— A jeśli Polacy was deportują?
— Talibowie nas zabiją. [...]
Zdaniem pograniczników Polska jest jak rybacka sieć. Ryba wpływa wschodnią granicą prawie bez żadnych ograniczeń, przemierza cały kraj i dopiero na granicy zachodniej łapią ją Polacy albo Niemcy. [...] Major Jerzy Olszowski z wydziału ochrony granicy z Krosna Odrzańskiego uważa, że nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć granicy zachodniej w stu procentach. — Nie można przecież wrócić do zasieków i drutów pod napięciem ani do trzepania samochodów od kół po dach, jak bywało po wojnie. Dziś tylko na przejściach Lubuskiego Oddziału Straży Granicznej odprawiamy rocznie czterdzieści milionów samochodów!” (s. 209, 213)

   Cytowany powyżej fragment reportażu Przejdziem Nysę, przejdziem Odrę pochodzi z roku 1998 (książka jest zbiorem tekstów, które ukazały się w „Magazynie Gazety Wyborczej” i „Dużym Formacie” w latach 1997–2006; pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 2007 r. w Wydawnictwie Czarne). Polska wstąpiła do Unii Europejskiej w roku 2004. Granice Wspólnoty nieco się od tej pory poprzesuwały. Ale to, co jest tematem reportażu – ludzkie migracje w poszukiwaniu lepszego (i bezpieczniejszego!) miejsca do życia, szmuglowanie uciekinierów przez granice – nadal pozostaje aktualne, jakby czytało się dzisiejsze wiadomości. Nadal jest to wschodnia granica Unii i nadal aktualny problem.

   Dobra literatura jest ponadczasowa. Dobra literatura jest uniwersalna. Na moje pytanie, na jak to jest z dobrym reportażem i czy także on potrafi być ponadczasowy, Nowak odpowiedział: „Prawdę mówiąc, zwątpiłem w swój reportaż, w ogóle do niego nie wracałem; w tej sytuacji, która teraz jest, wydał mi się bardzo odległy, nieaktualny i w ogóle nie na temat. Mamy gdzie indziej granice Schengen, mamy zupełnie innych graczy. Tak mi się wydawało, dopóki Pan nie zmusił mnie do ponownego przeczytania tego tekstu. Przeczytałem go i stwierdziłem, że właściwie nic się nie zmieniło. Nie chcę powiedzieć, że to świadczy o sile reportażu, tylko że nasze różne stereotypy i zachowania bardzo wolno się zmieniają. Tak samo jak wtedy, ciągle nie rozumiemy tego, co się dzieje w dalekich krajach, dlaczego ludzie uciekają do Europy.”

   Ryzyko ucieczki (widziane także metaforycznie) to temat odwieczny. Jak nas zmienia? Co z nami robi? Czego wymaga? Jakie są takiej ucieczki konsekwencje? – Kilka z nich uwidacznia w swojej dosłowności już powyżej przytoczony krótki fragment – utrata zdrowia, aresztowanie, rozprawa sądowa, deportacje, śmierć. W  podróży za (prze)życiem pokojem, marzeniami, szczęściem uciekinierzy stawiają wszystko na jedną kartę. Reporter mierzy się z tematami egzystencjalnymi. Empatia pomaga w ich rozumieniu.

   Banalne wydaje się dzisiaj stwierdzenie, że opowiadanie poruszających losów ludzkich mogłoby zmienić świat, gdyby wzbudziła w odbiorcach nuty empatii, uwrażliwiła ich na krzywdę innych. Historia pokazuje, że władcy tego świata takich reportaży nie czytają i są nieczuli. Smutne obserwacje pokazują, że także ludzkość w większości niewiele się z tych historii nauczyła. Jak prosto tą ludzkością manipulować, jak łatwo pokazywać jej wystylizowanego na groźnego Innego, który natychmiast staje się intruzem i wrogiem.

   Tytułu użyczył książce pomieszczony w niej reportaż z roku 2000 – o Alodii, dziewczynce, której ojciec (znakomity polski medyk, działający w podziemiu; wynalazca „środków chemicznych do niszczenia silników wroga, specjalnych gwoździ do przebijania opon i małych bomb termicznych z kilkudniowym zapłonem, a także specyfiku niszczącego nerki, śledzionę albo zatrzymującego akcję serca”) został zamordowany przez Gestapo, jej matka wywieziona do Auschwitz, a ona sama trafiła do programu czystości rasy, z uwagi na jej – według projektanta programu Heinricha Himmlera – „znakomite geny”, „właściwy” obwód głowy, rozstaw oczu, kształt nosa, z przeznaczeniem na zgermanizowany „inkubator” potencjalnych przywódców Niemiec. Z suchych reportażowych faktów wyłania się tragiczna historia dziecka o dwóch matkach (biologicznej polskiej i „z przydziału” niemieckiej), wielokrotnie przestawiającą swoją językową mentalność, pamięć, otoczenie. Obraz, a wraz z nim wymiar uczuć, wyłaniają się w tym tekście stopniowo niczym puzzle. Zdanie „Jak długo była pani u tej Niemki?” jest sercem tego reportażu, który od tego momentu przyśpiesza, tudzież wchodzi w zakręt uczuć. I uczy za Hamletem mówiącym do Horacja, że „więcej jest rzeczy w niebie i na ziemi, niż się wydaje naszym filozofom”. Sam autor reportażu był zaskoczony odpowiedzią („Brzydko pan mówi. Więcej szacunku. To moja Mutti.”) i zbity z tropu: „Jakbym dostał po łapach od prawdziwej historii”, przyznawał: „Miałem dużo szczęścia, że zadałem to pytanie i że Alodia tak szczerze mi odpaliła”, powiedział podczas spotkania w Berlinie: „Właściwie od tego zdania zaczął się reportaż. Do tego momentu słuchałem w zasadzie kolejnej opowieści o germanizacji polskich dzieci, o czym już wszystko wiedziałem. Oczywistość zabija reportaż i opowieść. Zakręt, o którym pan mówi, spowodował, że wszystko się zmieniło. Nagle moja bohaterka była wyjątkowym człowiekiem na świecie, bo miała dwie matki”.

   Co udaje się reportażom wypracować, zmienić, polepszyć? Co napędza ludzkie dobro i ludzką nienawiść? Jakie mechanizmy wpływają na życie jednostki i jak sobie z nimi radzić? – To wciąż aktualne pytania. Obwód głowy ułatwia ich zadawanie, zachęca do dyskusji, wzbudza emocje, uczy tych, którzy chcą się uczyć.