Wielki słownik języka polskiego widzi pytanie zawarte w tytule tego wpisu jako „pytanie o celowość tego, o czym mowa”. Podaje także kilka synonimów, które z pewnością nie są obce Czytającym: »po jakie licho«, »po jakiego diabła«, »po jakiego groma«, »po jaką cholerę«, »po kiego czorta«, »po kiego diabła«, »po kiego groma«, »po kiego grzyba«, »po kiego licha«, »po co«.
Nie jestem w stanie odpowiedzieć na pytanie zawarte w tytule i przytoczone doń słownikowe synonimy. Moje pytanie odnosi się do działań głównych bohaterów Fungae. Powtarzane niczym jak mantrę przez ojca, patriarchalną głowę trzyosobowej rodziny, pytanie „Trzeba co? – Trzeba iść. – Żeby co? – Żeby żyć” nie przekonuje mnie. Nie kręciłoby mnie bezsensowne przedzieranie się przez niekończące się grzybnie (bo »fungae« to po łacienie »grzyby«) i chaszcze, liany, pędy i leśny gąszcz. Jeśli ma to być motywacja, to – wczuwając się w jego delikatnego małoletniego syna i udręczoną wędrówką partnerkę – ja wysiadam. Co zresztą zdarza się dość często także dwójce dopiero co wymienionych bohaterów. Zdaje się, że najmłodszy z nich również wątpi w celowość tej nieustającej i niebezpiecznej wędrówki (oczywiście może być ona symbolem życia – także często zawiłej, długotrwałej, niebezpiecznej i męczącej wędrówki; ale życie ma jednak znakomity zbiór momentów napawających szczęściem, witalnością i sensem, nie przeważa w nim strach, zagubienie i niepewność), kiedy pyta „ale dokąd?, po co?, dlaczego?”. Ojciec ma wtedy dla niego kolejną, nic nie wyjaśniającą mantrę: „Zrozumiesz, kiedy dorośniesz” (a Czytający ten tekst dowiedzą się na jego końcu; ale i tak warto doczytać i mimo tego wyruszyć w wędrówkę z Fungae, gdyż ważne jest, w jaki sposób bohaterowie docierają tam, dokąd docierają). Młody (z matką) czekają więc jakiegoś przełomu, wyjaśnienia, oświecenia (o tym ostatnim za chwilę) i posłusznie kroczą za swoim „wodzem”. To jak Beckettowskie czekanie na Godota, który – jak wiadomo – przecież nigdy nie przychodzi.
Komiks zbudowany jest z dwudziestu odsłon (każda z nich kończy się całkowitym ściemnieniem) i poprzedzającego je prologu. Ten ilustruje swoiste stworzenie świata na potrzeby dalszych scen. Widzimy więc, jak z pogmatwanego grzybniowego chaosu wyłania się trójka bohaterów. Przy czym to matka wyciąga swojego syna z grzybni-matni, a nie ktoś wyciąga to dziecko z niej. Dziwny jest więc to poród i po prostu nienaturalny. Ojciec jest motorem w dosłownym tego słowa znaczeniu, mianowicie ciągle tylko pogania „Szybciej”, „Idziemy dalej” itp. Mimo to trudno jest go nazwać dociskiem, czy palcem bożym, choć od palców wszystko się zaczyna – zarówno na okładce, jak i w prologu.
Fragment komiksu Fungae Wojtka Wawszczyka i Tomasza Leśniaka |
Las, od którego Fungae nie tylko się zaczyna, ale także w którym trwa, jest symbolem ziemi, nieświadomości, ciemności; las daje kryjówkę i schronienie, jest miejscem ucieczki od ludzi, stanowi pustelnię, gdzie można skupić się duchowo, medytować. Las to także siedziba istot nadprzyrodzonych i (mrocznych) tajemnic. W lesie się poluje i błądzi, tu rządzą duchy, demony, wróżki i zbóje. Miejsce to ma bogate realizacje i symbolikę w historii kultury. W lasach Idy odbyć się miał sąd Parysa, którego werdykt był przyczyną późniejszej Wojny Trojańskiej. Wergiliusz w Bukolikach podał, że „nawet bogowie mieszkali w lasach” (ekloga 2, 60). Las Brocéliande był miejscem czarów Merlina i Damy Jeziora z legend o Królu Arturze. W lesie moreńskim schronili się Tristan i Izolda. W Makbecie las Birnam przemieszczał się na pole bitwy, wieszcząc tym samym zgubę tytułowego bohatera Szekspira (akt 4, scena 1). W sonecie Pielgrzym, którego tytuł przecież nawiązuje do tego, czym „trudnią” się bohaterowie Wawszczyka i Leśniaka, Adam Mickiewicz pisał „Litwo! piały mi wdzięczniej twe szumiące lasy / Niż słowiki Bajdaru, Salhiry dziewice”; lasy więc, które poeta stawiał ponad uważany za najpiękniejszy śpiew słowiczy i dziewice, będące obiektem pożądania mężczyzn, były dlań czymś szczególnym. Z opowieści o Kubusiu Puchatku znany jest Stumilowy Las, zaś niedaleko Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart w serii o Harrym Potterze znajduje się z kolei Zakazany Las, w którym „w nocy nie jest bezpiecznie”. Las może być w końcu nauczycielem, skarbnicą mądrości: „Znajdziesz coś więcej w lesie niż w książkach. Drzewa i kamienie nauczą cię tego, czego nie dowiesz się od profesorów”, jak czytamy w Liście św. Bernarda z Clairvaux do Henry’ego Murdocha, a także u Marii Konopnickiej: „Jest wieczna mądrość, i jest wieczna chwała, / W przeróżnych głosach i pogwarach ziemi. / Alić największa ta mi się wydała, / Która poszumia borami naszemi” (Pan Balcer w Brazylii).
W lesie Wawszczyka i Leśniaka nie spotkamy Diany, Dziewanny, Białej Łani, Fauna, Kubisia Puchatka ani Jednorożca. Las bywa tu krótkotrwałym schronieniem czy kryjówką, ale nawet wtedy bohaterowie pozostają czujni, nie mają chwili mentalnego wytchnienia. Nie jest ich domem z wyboru, jest raczej przypadkowym więzieniem. Wydaje się, że nie ma w nim ani bogów ani nimf, ani nawet duchów. Mamy za to owady-giganty, czyhające na swoje ludzkie ofiary oraz – oczywiście – tytułowe grzyby, równie niebezpieczne. Ale ich las uczy przetrwania.
O ile nie kupuję tej – jak dla mnie – bezsensownej wędrówki (bo kiedy kończy się jedna, to zaczyna się druga, gdzie syn powtarza wyuczoną na pamięć mantrę ojca), to nie mogę zaprzeczyć dwóm faktom – że książka jest mistrzowsko narysowana i niezaprzeczalnie zieje emocjami. Tu nie tylko wyrazista mimika mówi zamiast tekstów w dymkach (których jest tu jak na lekarstwo i których jednak mi trochę brakuje; trudno mi bowiem sobie wyobrazić, że przy takiej ilości przepraw i niebezpieczeństw oni ze sobą w ogóle nie rozmawiają...), ale także kolor poszczególnych scen (bo każda narysowana jest w innym rejestrze barwnym) też coś opowiada. Mianowicie: kiedy jest mrocznie, kolor jest mroczny; kiedy leje się krew – kadry buchają intensywną czerwienią; kiedy gdzieś pojawia się jednak nadzieja – barwy są cieplejsze. Zapiera dech w piersiach scena, kiedy rodzice używają dzieciaka jako przynęty na olbrzymie, mordercze, spragnione krwi komary. Trzeba się poświęcić, by upolować coś do jedzenia, szczególnie że warunki nie sprzyjające (co jest bazą dla takich pomysłów?!). Z dymka „Tak jak kilka tygodni temu...” dowiadujemy się, że to zgoła nie pierwszy raz. Podczas gdy chłopiec ściąga koszulkę i kładzie się krzyżem na polanie, by „świeżym mięsem” zwabić krwiopijcze potwory, rodzice rozglądają się za grubymi badylami, by za chwilę okładać wkłute w chłopca owady (na pewno został przy tym poważnie poturbowany i „zdobył” srogie siniaki). Z jednej strony widać rezygnację i załamanie młodego, z drugiej – jego samozaparcie i nienawiść w oczach.
Fragment komiksu Fungae Wojtka Wawszczyka i Tomasza Leśniaka |
Grzyb trawi nie tylko okolicę, ale także bohaterów. Silva (tropica) homini lupus est chciałoby się sparafrazować słynną łacińską sentencję: las (tropikalny) [a więc dżungla] jest człowiekowi wilkiem. Naukowcy już dawno odkryli, że to najstarszy mieszkaniec ziemi i że różne jego [grzyba] gatunki mają różne właściwości – włącznie z takimi, które umożliwiają mu wpływ na zachowanie innych istot (jak np. owadów), a obecnie prowadzone są badania nad grzybnią, która stymuluje odbudowę ludzkich synaps. Że ojciec-despota również będzie przez ten grzybowy świat sterowany i stanie się ofiarą pogrzybowych wizji to jeszcze nic. Matka skosztuje ciała swego partnera-grzyba i stanie się taka jak on – bezwzględnie prąca na dalszą bezsensowną podróż po dżungli. Aż oboje, matka i syn, wpadną w coś w rodzaju Carrollowskiej króliczej nory, prowadzącej ich do świetlistych okręgów, do złudzenia przypominających Okręgi promieniejących dusz Gustave’a Doré czy jego Niebo gwiazd stałych, ilustracji powstałych w roku 1861, a znanych z Boskiej komedii Dantego.
Gustave Doré, Okręgi promieniejących dusz oraz Niebo gwiazd stałych, [ilustracje w:] Dante Alighieri, La divina commedia, [b. m.] 1861 |
To skojarzenie jest uprawnione nie tylko przez obraz, ale także przez fabułę polskiego komiksu i włoskiego poematu. W Raju przewodnikiem Dantego na drodze ku niebiosom jest Beatrycze, w Fungae po śmierci ojca przewodniczką syna jest matka. Obie są postaciami kobiecymi. Zarówno Florentyńczyk jak i trójka rodzimych bohaterów znajdują się z początkiem obu dzieł w lesie napawającym trwogą, będącym alegorią piekła („W życia wędrówce, na połowie czasu, / Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, / W głębi ciemnego znalazłem się lasu. // Jak ciężko słowem opisać ten srogi / Bór, owe stromych puszcz pustynne dzicze, / Co mię dziś jeszcze nabawiają trwogi” – fragment Pieśni I, przeł. Edward Porębowicz; „W połowie wędrówki naszego życia / znalazłem się w ciemnej dziczy, / bo prosta droga była zgubiona” – przekład Jarosława Mikołajewskiego) i wszyscy są w nim zagubieni.
Pisałem już powyżej obszernie o symbolice lasu i jego kulturowych – głównie literackich – przedstawieniach. Las Dantego jest symbolem zagubienia moralnego i intelektualnego, którego autor doświadczył po śmierci ukochanej Beatrycze; także ówczesna ludzkość znalazła się w nim wskutek nasilenia się m.in. konfliktu o władzę pomiędzy dwoma filarami ówczesnego świata, Cesarstwem i Kościołem. Włoch przy pomocy wędrówki przez piekło, czyściec i raj ukazuje człowiekowi drogę do szczęścia przez uwolnienie go od zniewolenia, do jakiego prowadzi rzeczone zagubienie moralne i intelektualne. W Fungae zniewolenie jest w większości czysto fizyczne, które oczywiście może wpływać na zniewolenie intelektualne – szczególnie najmłodszego bohatera.
Pisałem już powyżej obszernie o symbolice lasu i jego kulturowych – głównie literackich – przedstawieniach. Las Dantego jest symbolem zagubienia moralnego i intelektualnego, którego autor doświadczył po śmierci ukochanej Beatrycze; także ówczesna ludzkość znalazła się w nim wskutek nasilenia się m.in. konfliktu o władzę pomiędzy dwoma filarami ówczesnego świata, Cesarstwem i Kościołem. Włoch przy pomocy wędrówki przez piekło, czyściec i raj ukazuje człowiekowi drogę do szczęścia przez uwolnienie go od zniewolenia, do jakiego prowadzi rzeczone zagubienie moralne i intelektualne. W Fungae zniewolenie jest w większości czysto fizyczne, które oczywiście może wpływać na zniewolenie intelektualne – szczególnie najmłodszego bohatera.
Boska komedia jest misternie skonstruowanym tryptykiem i o ile takiego „trójpodziału” można by się także dopatrzyć w Fungae, to już ich konstrukcja nie jest tak misterna. Każda z trzech części włoskiego poematu składa się z 33 pieśni, co po uwzględnieniu pieśni wstępnej daje 100 kompozycyjnych cząstek. Symboliczne znaczenie tych „doskonałych” dla ludzi średniowiecza liczb – trójki i dziesiątki – wzmocnione zostało również w innych miejscach poematu: każda z zaświatowych krain składa się z 9 części (zatem potrojonej trójki). Piekło ma 9 kręgów (plus przedsionek), Czyściec 9 rejonów, a Raj – 9 sfer. Kiedy zacząłem zliczać sceny i ilość stron na nie przypadających w komiksie, poważnie się zdziwiłem. Pomijając 27-stronicowy prolog, ilość stron pierwszych czterech scen była sobie równa i wynosiła po 22. Ale już od sceny piątej (licząc z prologiem – szóstej) ta proporcja zaczęła się chwiać. Przyszły bowiem sceny o kolejno 8, 12, 26 i 18 stronach. Później trzy sceny po 14 stron każda i znowu nieregularności, już do końca – 18, 28, 14, 22, 12, 20, 8, 6 i 24 strony. Jedyną konstantą w tym komiksie jest ilość stron przypadających na ściemnienia, rozdzielające poszczególne odsłony – 2. Nie ma więc co iść tym tropem.
Fragment komiksu Fungae Wojtka Wawszczyka i Tomasza Leśniaka |
A zatem okręgi promieniejących dusz... Ostatecznie przedrze się do nich tylko chłopiec. „Skażona” grzybem matka pozostanie po ciemnej stronie tego narysowanego świata. Byłby to więc komiks opowiadający się za zwycięstwem niewinnej dziecięcej duszy? Chyba nie do końca. Wszak mały recytuje w jasnościach znany i znienawidzony zarazem tekst. Dokąd go on zaprowadzi? Czy będzie to dantejski raj niebieski czy tylko inne – jasne – piekło? To trzeba już sobie samemu domyślić. Ale będzie to już wtedy inna historia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz