sobota, 25 marca 2023

Opowiadać. Nie oceniać. – „Tunele” Rutu Modan

   Czytając Zaduszki (wydanie oryginalne i polskie w 2013), ostatnią przed Tunelami (wydanie oryginalne w 2020) książkę Rutu Modan, po prostu się wzruszyłem. Ta najbardziej znana izraelska twórczyni komiksów ma, jak wiele jej izraelskich rodaków, polskie korzenie (oboje rodziców urodzeni w Warszawie). W jej rodzinie nie podejmowano jednak tego tematu, nie mówiło po polsku. Nikt nie wspominał przeszłości. Swoich obu polskich dziadków Rutu nie poznała, a jej obie babcie były straumatyzowane w wyniku przymusowego opuszczenia niegdyś rodzinnego miasta. I trudno się temu dziwić, jeśli przypomnimy sobie, że właśnie na terenie ówczesnej Polski hitlerowscy Niemcy [mówię o ludziach, nie o państwie, stąd taka forma przymiotnika] wymordowali większość europejskich Żydów, gdzie odbywały się ich pogromy, w których także uczestniczyła ludność polska, i gdzie głęboko zakorzenił się antysemityzm – wystarczy wspomnieć rządową nagonkę na współobywateli wyznania mojżeszowego, której apogeum nastąpiło w marcu 1968 roku i w wyniku której większość ocalałych z holokaustu Żydów mieszkających po wojnie w Polsce opuściło kraj nad Wisłą na zawsze. Polska ziemia jest dla nich jednym wielkim cmentarzem, miejscem świętym, którego nietykalność określa żydowska religia. Ale i tak kto chciałby mieszkać na kościach bliskich?! Świadomość tego wszystkiego, i poruszająca historia skomplikowanej miłości, poszukiwanie opuszczonej niegdyś kamienicy, a także prywatna podróż artystki do źródeł swojej rodziny, złożyło się na moje wzruszenie w przypadku Zaduszek, które zostały napisane z dużą ilością empatii i humoru. Zresztą humor to cecha charakterystyczna twórczości Rutu Modan, nawet w przypadku historii trudnych, a może przede wszystkim wtedy. „Myślę, że humor to najlepszy sposób na radzenie sobie z nieznośną sytuacją. To uzdrawia”, powiedziała mi w wywiadzie. I tak jest w jej najnowszej – najbardziej politycznej, największej objętościowo i najzabawniejszej – opowieści, na którą miłośnicy jej sztuki komiksowej musieli czekać aż siedem lat.
 
Rutu Modan w jej atelier w Tel Avivie z oryginalnym hebrajskim wydaniem Minharot, Tuneli, fot. © Arkadiusz Łuba
 
   Tym razem rzecz dzieje się na Zachodnim Brzegu Jordanu, w części Palestyny kontrolowanej przez Izrael, obejmującego [bo brzeg] obszar historycznych izraelskich krain Judei i Samarii na zachód od doliny rzeki Jordan. Dwie lepiej czy gorzej zorganizowane grupy, Palestyńczyków i Izraelczyków, poszukują Arki Przymierza – złotej czy złoconej skrzyni, w której według biblijnego Listu do Hebrajczyków (Hbr 9, 4) przechowywano laskę Aarona (pierwszego dziedzicznego arcykapłana z pokolenia Lewiego), dzban z manną i dwie kamienne tablice z tekstem Dekalogu, a według 1. Księgi Królewskiej (1 Krl 8, 9) – tylko tablice Przymierza. Jahwe miał wręczyć te tablice Mojżeszowi na górze Synaj w trakcie wędrówki ludu Izraela z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Ostatni raz widziano Arkę w Pierwszej Świątyni, która została zburzona w 586 r. p.n.e. w trakcie najazdu armii Babilonu pod wodzą Nabuchodonozora II. na Palestynę. Obliczenia wskazują, jakoby miejscem, gdzie ukryta jest Arka, był właśnie Zachodni Brzeg.

   Do stworzenia właśnie tego komiksu pchnęła Rutu przyjaźń z pewnym mężczyzną, z którym studiowała ponad 25 lat temu. On i jego ojciec rzeczywiście szukali Arki Przymierza, zdradziła mi autorka: „Przez kilka lat kopali tunel w górze niedaleko Jerozolimy. Ale nic nie znaleźli. Wtedy to było jak żart; jakby ktoś opowiadał mi o swojej szalonej rodzinie. Kiedy szukałam historii do nowej książki, w mojej głowie pojawił się właśnie ten kolega ze studiów. I wtedy pomyślałam o ich historii inaczej. Zastanawiałam się, dlaczego on i jego ojciec to wtedy zrobili. Myślałam o Indiana Jonesie i filmie Poszukiwacze Zaginionej Arki i nagle zrozumiałam, że to opowieść przygodowa”. Ale książka Rutu Modan Tunele to nie tylko czysta przygoda. Historia zawarta w komiksie oparta jest o szerokie tło historyczne.

Tunele Rutu Modan, s. 21

   Naukowcy twierdzą, że ten, kto posiadał Arkę Przymierza, miał władzę. Król Królestwa Judy Jozjasz (ok. 647-609 p.n.e.) chciał zjednoczyć pod swoim panowaniem plemiona hebrajskie. Królestwo Izraela na północy było wasalem Asyrii. Kiedy pod koniec VIII. wieku p.n.e. chciało zerwać ten pakt, armia asyryjska najechała jego obszar, zniszczyła jego stolicę Samarię, a Królestwo włączyło do imperium asyryjskiego. Wielu zalfabetyzowanych (a więc mających dostęp do ksiąg, a tym samym do nauk) uchodźców z Królestwa Izraela udało się do Judy. Z czasem w Asyrii nasiliły się walki wewnętrzne. Kraj nie mógł już dłużej kontrolować swoich wasali i zmuszony był opuścić terytorium byłego Izraela. Jozjasz wykorzystał ten moment dla swoich planów zjednoczenia. To w tym celu posługuje się starą księgą, która – według Biblii – została znaleziona w świątyni i przekazana mu jako Księga Praw. Zleca spisanie wszystkich historii biblijnych w jedną księgę jako historię obu narodów hebrajskich, zjednoczonych pod religijnym przywództwem jerozolimskiego wszechboga Jahwe z Arką Przymierza jako symbolem Jego mocy. Czyni to również po to, by pokazać, że Arka Przymierza (tj. centrum władzy) zawsze była w Jerozolimie – tak uważa choćby Thomas Römer, profesor Biblii Hebrajskiej w Collège de France: „Dawid przyniósł ją [Arkę Przymierza] do Jerozolimy, a Salomon zbudował dla niej świątynię. Chodziło w tym o legitymizację Jerozolimy jako stolicy obu królestw [Izraela i Judy]”. Jozjasz dlatego propagował ideę zjednoczonego królestwa, aby uzasadnić swoje ambicje terytorialne, uważa izraelski archeolog Israel Finkelstein: „Zjednoczone królestwo Dawida w Biblii reprezentuje zjednoczone królestwo Jozjasza, którego stolicą jest Jerozolima. A zatem Biblia nie opisuje królestwa, które było, ale takie, które ma dopiero nadejść”. Ale już w roku 609 p.n.e. Egipt dostrzega zagrożenie w zjednoczonym Królestwie Izraela. Jozjasz ginie w bitwie z faraonem, a realizacji jego planów nikt się już nie podejmuje. Latem 587 r. p.n.e. król babiloński Nabuchodonozor II. podbija Jerozolimę i każe spalić świątynię. Odtąd uważa się Arkę za zaginioną. Bez ziemi, bez świątyni, bez Arki Przymierza, Hebrajczycy mieli tylko Pismo Święte, które ich jednoczyło i pozwalało zachować wspólną tożsamość. Takiego zdania jest także Rutu Modan: „Najważniejszą rzeczą, jaką staram się zgłębić w Tunelach, są wielkie historie i mity. Tak długo nie mieliśmy jako Żydzi własnego kraju. To, co przez cały czas łączyło nas jako naród, to właśnie wielkie wspólne historie”, jak powiedziała mi w wywiadzie.

   Autorka przyznała kiedyś, że nie byłaby w stanie opowiedzieć historii na Bliskim Wschodzie poprzez komiks. W Minharot, po polsku Tunele właśnie, udaje się jej to zaskakująco dobrze. Wszyscy angażują się w poszukiwania: ortodoksyjni, religijni i zsekularyzowani, konkurujący ze sobą naukowcy, beztroskie dzieci wpatrzone nieustannie w telefon komórkowy, armia izraelska, Państwo Islamskie, kolekcjonerzy antyków i palestyńscy przemytnicy. Nawet stereotypowy wątek miłości homoseksualnej między żydowskim Izraelczykiem a Arabem, znany choćby z izraelskich filmów o tematyce LGBTQ, udało się Modan włączyć w tę historię. Jej postaci to szeroka panorama tego wielokulturowego tygla, jakim nota bene jest Izrael, ale także po prostu reprezentanci różnych charakterów ludzkich, których mieszanka zapewnia – w tym wypadku dosłownie – mieszankę wybuchową, podszytą sporą dawką tragikomizmu. „Potrzebowałam wielu lat, by znaleźć libretto dla opowieści o konflikcie na Bliskim Wschodzie“, zdradza mi Modan: „Tunel łączy ze sobą dwa punkty pod ziemią. Nie widać go, jest ukryty. Tak samo jak miłość moich dwóch protagonistów. Mogą żyć w związku, ale tylko pod ziemią; tak samo jak wspólna misja znalezienia Arki może funkcjonować tylko pod ziemią”. Zaznaczam, że nie jest to jej ocena. Ona po prostu opisuje trudną rzeczywistość.
 
Tunele Rutu Modan, s. 99
 
   W Bezalel Academy of Art and Design w Jeruzalem, renomowanej izraelskiej uczelni artystycznej, Rutu była wychowanką innego artysty komiksowego polskiego pochodzenia – Michela Kichki. Drugie pokolenie o traumie potomków Ocalonych i Falafel na ostro o życiu w Izraelu – jego dwa najbardziej znane komiksy, które ukazały się nakładem krakowskiego Muzeum Sztuki Współczesnej „MOCAK” w minionych latach, narysowane zostały w sposób właściwy raczej gazetowym cartoonom politycznym niż powieści graficznej. Rutu wspomina w udzielonym mi wywiadzie: „Michel był moim najważniejszym nauczycielem. Nie chciał, byśmy rysowali jak on. Mieliśmy pracować nad własnym stylem i go rozwijać. Poszłam więc swoją drogą i on to zaakceptował. Wspierał mnie i przedstawiał wielu artystom. Jest on nadal częścią mojego życia; teraz wspólnie wykładamy w tej samej akademii“. I tak to Rutu zdecydowała się w swojej pracy na tak zwaną „ligne claire”, prostą, klarowną, „czystą linię”, która wywodzi się od belgijskiego artysty komiksowego Hergé (własc. Georges Prosper Remi), twórcy Przygód Tintina. W technice tej chodzi o klarowny styl charakteryzujący się przejrzystymi kadrami i obrazami oraz linearny przepływ narracji. I tu pojawia się specyfika pracy Rutu Modan: najpierw fotografuje aktorów w upozowanych scenach, a następnie przenosi je na papier. A przecież wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej pod nieświadomym wpływem uznanego akademika Kichki. Ale wtedy nie byłaby to Rutu Modan...

   Czytałem Tunele w trzech wersjach językowych i najbardziej ubawiło mnie polskie tłumaczenie wydane przez Kulturę Gniewu (a zatem ukłony w stronę tłumaczy na polski, Zuzanny Solakiewicz i Gregory’ego Zvika Portnoy’a). Jeśli ktoś chce poznać specyfikę izraelskiej historii i wachlarz izraelskich charakterów, a przy tym dobrze się ubawić (niezastąpione są choćby powiedzonka ortodoksyjnego Żyda Gedanken [imię znaczące = myśli/sentencje] a la Księga Przysłów), ten może sięgnąć po ten komiks bez obawy, że się zawiedzie. Nie zawiedzie się.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz